Moja teściowa żąda, żebym oddał jej pierścionek zaręczynowy, bo „pochodzi on z jej strony rodziny”

„Mama w końcu zaczęła się zachowywać” – powiedział, chichocząc. „Zawsze znajdzie u każdego coś do skrytykowania”.

Przygryzłam wargę. „Tak. Zawsze ma… coś”.

Kiedy wróciliśmy do domu, poszłam prosto do łóżka, nazywając siebie wyczerpaną. Podczas gdy Adam poszedł oglądać mecz piłki nożnej w telewizji, ja wpełzłam pod kołdrę i wpatrywałam się w odsłonięty palec, na którym był pierścionek.

Łzy cicho spływały mi po policzkach. Co powiem Adamowi, jeśli zapyta mnie o pierścionek? Jak mogłabym mu się poskarżyć na jego matkę?

Nie chciałam, żeby obwiniała mnie za kolejne dramaty ani żeby wbijała klin między matkę a syna. Byłam uwięziona i nieszczęśliwa.

Materac zapadł się, gdy Adam wdrapał się na łóżko kilka godzin później. Objął mnie ramieniem, a ja udawałam, że śpię, bojąc się, że zobaczy mój palec bez pierścionka.

„Kocham cię” – wyszeptał mi w włosy.

Przez większość nocy leżałam bezsennie, zastanawiając się, jak coś tak nieistotnego mogło sprawić, że poczułam się tak bezużyteczna.

Następnego ranka zeszłam na dół i znalazłam na lodówce karteczkę od Adama: „Pilne zlecenie. Do zobaczenia! Kocham cię”.

Odetchnęłam z ulgą. Przynajmniej nie będę musiała rano poruszać tematu pierścionka i psuć mu humoru.

Ale co powiem, kiedy w końcu to zrozumie? Że go zgubiłam? Że wyleciał mi z głowy? Myśl o kłamstwie przyprawiała mnie o mdłości, ale powiedzenie mu prawdy było jeszcze gorsze.

Cały dzień krążyłam po domu jak duch, odtwarzając w głowie wyjaśnienia, każde bardziej żałosne od poprzedniego. Wieczorem usłyszałam trzask drzwi samochodu za oknem. Serce podskoczyło mi do gardła.

Kiedy otworzyłam drzwi, mój mąż nie był sam. Obok niego stał jego ojciec, Peter. W dłoni Petera znajdowało się małe, aksamitne pudełeczko na pierścionek.

Serce podskoczyło mi do gardła.